Maj jest miesiącem świadomości na temat zaburzenia osobowości typu borderline (BPD). Wiele zniekształceń i stereotypów krzywdząco wpływa na postrzeganie osób zmagających się z tym zaburzeniem, co przyczynia się do ich stygmatyzacji. Dlatego im lepiej poznamy specyfikę tego zaburzenia, tym lepszym wsparciem będziemy mogli być dla osób zmagających się z nim.
O leczeniu, życiu i funkcjonowaniu osób z zaburzeniem osobowości z pogranicza Joanna Gutral rozmawia z Danielem J.Foxem – uznanym amerykańskim terapeutą i diagnostą, charyzmatycznym mówcą (m.in. Ted Talk) i wybitnym specjalistą w zakresie terapii zaburzenia osobowości typu borderline. Jeżeli chcecie poczytać o regulacji emocji, sposobach radzenia sobie z impulsywnością, wspieraniu osób z BPD – ta rozmowa jest dla Was. Jest ona pełna jest obrazowych metafor, porównań i propozycji strategii usprawniających regulację emocji.
Patronem odcinka jest Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, wydawca książki Daniela J. Foxa pt. „Borderline. Życie na krawędzi”, którą gorąco Wam polecamy.
Joanna Gutral: Dziś rozmawiamy z Doktorem Danielem Foxem, licencjonowanym psychologiem, wielokrotnie nagradzanym autorem i międzynarodowym mówcą oraz założycielem i dyrektorem Applied Psychological Services, specjalizującym się w diagnozie psychologicznej i leczeniu zaburzeń osobowości. Dzień dobry, Doktorze Fox.
Dr Daniel J. Fox: Dzień dobry! Dziękuję za zaproszenie.
JG: Tematem dzisiejszej rozmowy jest książka o zaburzeniach osobowości typu borderline “Borderline. Życie na krawędzi”, która właśnie została opublikowana w Polsce przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Jednak zanim przejdziemy do omawiania książki, chciałabym zadać parę pytań dotyczących BPD (ang. Borderline Personality Disorder). Jak opisałbyś osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline? Kryteria diagnostyczne DSM-5 pomogą nam w klasyfikacji, ale jak byś je opisał na podstawie własnej obserwacji z praktyki klinicznej?
DF: Najprostszym sposobem na opisanie tego bardzo złożonego zaburzenia jest powiedzenie, że to ograniczenie radzenia sobie z myślami, zachowaniami i czynnościami, kiedy wewnętrzny bodziec aktywuje myśl, uczucie, czynność, schemat. Ten stan może wywołać porzucenie, pustka i czasami przytłaczający strach zaktywizowany przez przeszłe doświadczenia, niekoniecznie tylko traumę.
JG: Co sprawia, że osoby z zaburzeniami osobowości typu borderline przychodzą do Twojego gabinetu lub w ogóle decydują się szukać pomocy?
DF: Zauważyłem, że wielu ludzi z BPD poszukuje pomocy terapeuty, poszukuje sposobów na radzenie sobie, poszukuje zrozumienia. Nie tylko życia uczuciowego i emocjonalnego, ale także o relacji w pracy i wielu innych sfer życia. Ich zmagań i zawirowań, by dotrzeć do pewnego stopnia opanowania. Ten stopień opanowania jest często przerażający. Sądzę, że tym, co pcha ludzi do poszukiwania pomocy mojej i innych specjalistów, by nauczyć się pewnych metod, to właśnie zderzenie się tych dwóch czynników. Niektóre z zaburzeń osobowości są wymowne. Słabo przystosowane schematy radzenia sobie, czyli zaburzenia osobowości według ICD i DSM. Przyjrzawszy się temu zauważymy, że ludzie z zaburzeniami osobowości nie mają możliwości, by radzić sobie z wewnętrznym i zewnętrznym zawirowaniami, bez względu na to, czy ich sprawcami są sami oni, czy są to inni. Dlatego poszukują specjalistów, aby odnaleźć spokój i nie chcieć go zburzyć. Dla wielu mój sposób wyjaśniania BPD może być niejasny, ale jest to dezorientujące zaburzenie. Jesteś gotowa?
JG: Tak, jestem.
DF: “Chcę być kochany, ale nie wiem jak kochać, a więc skoro nie wiem, jak kochać, to jak mogę być kochany? Ale chcę być kochany i nie chcę być kochany, nie chcę być blisko miłości, ale nie chcę też być daleko od niej, tylko na tyle blisko, by ją mieć, nie wiedzieć tego, po prostu ją czuć. Wiedzieć, że ją mam i ją czuję, że ją chce, ale nie wiedzieć, że chcę ją mieć i nie być na tyle blisko, by wiedzieć, że ją chce”. Ludzie bez zaburzenia osobowości typu borderline często nie rozumieją co mam na myśli, za to moi pacjenci mówią, że ich dobrze rozumiem. I tak właśnie jest, rozumiem ich. To ciągłe zdezorientowanie w ciągłych niepowodzeniach w zrozumieniu samych siebie.
JG: Jaka jest geneza BPD?
DF: Opowiedzieć o etymologii słowa czy o początkach rozwijania się zaburzenia?
JG: Najlepiej o obu.
DF: Dobrze. Słowo pochodzi od bycia na granicy psychozy. Prawie sto lat temu zauważono, że pacjenci byli przedstawiani podobnie do tych chorych psychicznie. Na przykład, osoby chore na schizofrenię reagowały nadmiernie wrażliwie na wewnętrzny bodziec. Jednak, kiedy zaczęto poszukiwania kryterium, nie można było go znaleźć. Nie potrafiono zrozumieć, dlaczego ktoś, kto wydaje się być nadmiernie wrażliwy, uwewnętrzniony, czyj świat wewnętrzny jest bardziej rozbudowany niż zewnętrzny, błędnie interpretuje zewnętrzne bodźce. W latach 80., kiedy opublikowano DSM-3, zaczęto opracowywać to kryterium, którego ludzie na całym świecie do dziś używają, chociaż minęło ponad czterdzieści lat. Za to w DSM-5 jest odwrócony model, który według mnie sprawdza się lepiej podczas diagnozowania. Pozwala również na pewien stopień wnikliwości i zajmuje się zaburzeniami osobowości, tak jak mnie uczono trzydzieści lat temu. To nie jest pojedynczy konstrukt. Borderline nie jest pograniczem. Borderline to współwystępowanie porzucenia i pustki, tworzących strukturę powierzchniową. Struktura powierzchniowa, wszystkie te okazywane zachowania, emocje, reakcje na porzucenie i pustkę. Wielu z moich pacjentów czuje się niewidzialnymi, co może aktywować depresję i chęć do samookaleczania. Zajmując się tylko strukturą powierzchniową nie leczy się zaburzenia osobowości typu borderline. Dlatego leczenie BPD jest tak trudne, chociaż według statystyk jest to najczęściej uleczalne zaburzenie osobowości i u 80% osób z BPD dochodzi do ustąpienia objawów. Oznacza to, objawy ustąpiły na tyle, że można być w związku, pracować i radzić sobie ze swoimi emocjami, reakcjami, postrzeganiem świata na tyle by dobrze funkcjonować. 80% to bardzo dużo, a większość specjalistów o tym nie wie, ponieważ operują na danych z 1980 roku. Tyle na temat terminologii.
Wielu ludzi wierzy, że początkiem BPD jest trauma, co nie jest prawdą. Trauma jest obecna u wielu pacjentów, ale nie u wszystkich. Wielu specjalistów również wierzy, że powodem jest przedłużająca się trauma seksualna, co również mija się z prawdą. Wielu to przeżyło, ale nie wszyscy. Nie możemy wrzucić wszystkich do jednego worka, musimy patrzeć na indywidualne doświadczenia i reakcje. Innym elementem jest zaniedbywanie dziecka przez rodziców. Brak zainteresowania z ich strony i nie pozwolenie dziecku na ekspresję emocji. W DBT (terapia dialektyczno-behawioralna), którego autorką jest Linehan, występuje unieważnianie rodzinnego środowiska. Jest to genialne, ponieważ rozpoznaje się, że środowisko, w którym dorastało dziecko lub jak je nazywam: pisklaki BPD, dorastają w środowisku, w którym ich normalne, emocjonalne reakcje jak płaczliwość, gniew, strach są lekceważone. Nastolatkowie się denerwują na całym świecie, działają na nie hormony. Nie dzieje się tak tylko w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, ale także w Polsce czy w Australii. Jednak mówią im, że ich emocje są złe i nie powinni się tak zachowywać. To tworzy dezorientację.
“Czyli to, co czuję jest niestosowne?”
“Tak. Powinieneś robić to, co ci każę i wtedy wszystko będzie w porządku”.
Problem tkwi w tym, że to, co dziecko „ma robić”, jest tak niespójne, że dziecko nie wie, jak ma się zachowywać. To tworzy dezorientację. Dziecko nie wie, kim jest, ani co robi. Później najczęściej takie dzieci nawiązują niezdrowe relacje, w których odgrywają ten sam schemat.
JG: Moi pacjenci z osobowością borderline podczas swojej pierwszej sesji ze mną bardzo często opisują siebie jako osoby szalone, apatyczne i nie radzące sobie dobrze. Czy to prawda, że ludzie z tym zaburzeniem osobowości mają kłopoty z rozpoznaniem lub nazywaniem tego, co czują, czy też chodzi o tak silne natężenie emocji, które może wymknąć się spod kontroli?
DF: Wpływa na to aleksytymia, czyli niezdolność do rozumienia emocji. Innym czynnikiem jest inteligencja emocjonalna. Jest to umiejętność identyfikacji emocji i radzenia sobie z nimi. Osoby z zaburzeniem osobowości typu borderline opowiadają niesamowite historie, mówią, że mają równie wspaniałe życie. Seks, zawirowania w ich życiu… Tracą pracę, zwalniają się z pracy. Jeszcze innym problemem jest nadużywanie środków odurzających. Nie każda osoba z BPD to robi, ale wielu z nich – tak.
Moi pacjenci wypełniają test na aleksytymię na samym początku terapii. Jeżeli jest to aleksytymia to wiem, że muszę dojść do podstaw, czyli do rozpoznawania emocji. Na mojej stronie internetowej można znaleźć przydatne arkusze. W testach występują arkusze z uśmiechniętą, smutną i sfrustrowaną buzią, a pod nimi nazwy emocji: szczęśliwy, smutny, sfrustrowany. Ja mam dwie wersje tego testu. Jedną z pustą przestrzenią pod buźkami, a drugą z “odpowiedziami”. Pokazuję pacjentowi pierwszą wersję i proszę, by zidentyfikował emocje buziek. Dla osób z aleksytymią jest to bardzo frustrujące i dezorientujące, ale to samo ma miejsce u osób z wysokim poziomem BPD. Nie wszystkie osoby z zaburzeniem osobowości typu borderline są takie skrajne, to zaledwie 3%, a często mylnie uważa się, że większość z nich taka jest. Najpierw chcemy sprawdzić jak dobrze ktoś rozpoznaje emocje i jak bardzo pacjent jest sfrustrowany podczas tego ćwiczenia. Pacjenci często błędnie rozumieją terapię. Myślą, że to ja ich wyleczę. Nie, zrobimy to razem. Musimy być jednością, bo nie będę w stanie zmagać się z nimi i BPD jednocześnie. Musimy stworzyć wspólny front przeciwko BPD. Ludzie lubią odkrywać siebie podczas terapii, jednak zmiana siebie jest dla nich czymś przerażającym. Rozumiem dlaczego tak się dzieje, każdego by to przerażało. Szczególnie w kwestii rozumienia emocji i radzenia sobie z nimi.
JG: Cieszę się, że wspomniałeś również o spektrum, a nie tylko myśleniu zero jedynkowe: “Masz zaburzenia osobowości borderline lub ich nie masz” – myślę, że to nasze błędne postrzeganie BDP. Jak ludzie z zaburzeniami osobowości borderline widzą siebie?
DF: Wierzą, że są zepsuci, niespełniający oczekiwań, bezwartościowi. W wielu przypadkach jest to błędnie postrzegane i nadmiernie zgeneralizowane spojrzenie na samego siebie: “Nie jestem dobry, nie mam żadnej wartości”. Dorastanie w sprzecznym i znieważającym środowisku sprawia, że uwewnętrzniamy te przekonania. Lorna Smith Benjamin, genialna psycholożka, mówi o “rodzinie w głowie”. “Rodzina w głowie” niekoniecznie oznacza mamę, tatę, brata, siostrę, kuzyna. To jest połączenie różnych ludzi, których pacjent przez lata uwewnętrznił. Nie jest to psychotyczny głos, ale siedzi w ich głowie i na okrągło przekazuje pewne przekonania. My również mamy wewnętrzne głosy, które uaktywniają się, gdy robimy coś nowego lub przerażającego dla nas. Naszą pierwszą reakcją jest: “Nie powinienem tego robić”. Bycie gościem w podcaście, który nagrywany jest w innym kraju, może być bardzo przerażające. “Co jeśli prowadzący nie mówi po angielsku lub nie posługuje się nim dobrze? Czy będę potrafił poprawnie przekazać informacje?”.
JG: A ja zastanawiam się, co jest prawdziwe. “Czy na pewno mówię wystarczająco dobrze po angielsku, by się z Tobą porozumieć?”, więc również mam taki wewnętrzny głos.
DF: Dokładnie! Ale radzisz sobie wspaniale 🙂
JG: Dziękuję 🙂
DF: Nie ma za co. Wszyscy mamy te głosy. Zwykłem dzielić gabinet z inną psycholożką. Udekorowała go plakatem z napisem “Bycie przerażonym oznacza, że masz zamiar zrobić coś naprawdę odważnego”. Ciągle powtarzam to moim pacjentom. Wychodząc z dysadapcyjności do adaptacyjności, czują się bezpiecznie. Adaptacyjność jest zdrowsza, ale bardziej przerażająca. Walczę również z “rodziną w głowie”, która w wielu przypadkach jest głośniejsza i ma większy wpływ na pacjenta, niż ja. Musimy przyciszyć ten głos. Zdarza mi się mówić do jednej z moich pacjentek: “Wyrzuć to z siebie”, a ona metaforycznie pluje powietrzem. Musimy sprawić, by pacjenci aktywnie w tym uczestniczyli.
Stworzyłem piankowe kostki dla moich pacjentów, na których piszą swoje negatywne, błędne przekonania. Następnie wychodzę z nimi na zewnątrz i każe im je kopnąć. Na początku są zdumieni, ale tłumaczę im, że chcę, aby odrzucili te przekonania. Jest to dla nich dziwne, ale czasem leczenie zaburzeń osobowości typu borderline jest dziwne. I w końcu to robią. A kiedy zaczną, nie chcą skończyć, ponieważ podoba im się to uczucie władzy. Taki jest cel tego ćwiczenia. Wydaje mi się, że pogląd mający swój początek w Freudzie – ja usiądę w swoim krześle, ty w swoim i biernie to omówimy – brzmi okrutnie.
Moja inna koleżanka psycholożka ma małe boisko koszykarskie i tam rozmawia ze swoimi pacjentami – dziećmi i dorosłymi – o traumie, depresji. Gdybym miał możliwość zrobienia czegoś takiego w swoim gabinecie, zrobiłbym to, ponieważ uważam, że powinniśmy wstać z krzeseł i polegać na doświadczeniach. Kopanie kostki jest wyzwalającym doświadczeniem dla moich pacjentów. Często wolą pozostać na zewnątrz niż wracać do środka, nawet kiedy jest już pora zakończyć sesję. Mogą zachować kostkę, ale są pewne zasady. Nie można je przytulać – nie jest ona źródłem bezpieczeństwa, nawet jeżeli kiedyś wierzyłeś, że te przekonania Cię ochronią. W książce pisze “soczewkach BPD”, które zniekształcają jak widzimy siebie i świat. Musimy rozpoznać, że te myśli są patologiczne i nieprawdziwe. Wiele osób z zaburzeniem osobowości typu borderline widzi siebie jako te złe. Zajmuję się BPD od wielu lat i spotkałem tylko jedną osobę, którą postrzegałem jako złą. Ta osoba nie miała zaburzenia osobowości typu borderline, była psychopatą. Osoby z BPD bywają bardzo życzliwi, współczujący, niesamowicie kreatywni. Są uparci i zdeterminowani. To w nich rozbudzam, a nie ich błędne przekonania. Czasem wydaje im się, że są manipulujący, ale manipulacja wymaga intencji, a więc nie manipulują, kiedy chcą uwagi. Chcą uporać się z wewnętrznymi zawirowaniami i próbują to zrobić poprzez nawiązywanie relacji. Kiedy uczę często mówię, że osoba z BPD jest jak dwulatek na placu zabaw.
JG: W drugiej części podcastu zajmiemy się relacjami osób z zaburzeniami osobowości borderline. Jeśli widzę wzorce zachowań pasujące do opisu zaburzeń osobowości typu borderline u mojego współmałżonka, dziewczyny lub chłopaka, siostry, brata, dziecka, bliskiego przyjaciela – czy powinnam o tym wspomnieć? Czy powinnam zasugerować leczenie? Jeśli tak, to w jaki sposób?
DF: Jeżeli zauważasz niezdrowe schematy w zachowaniu swojego partnera lub dziecka takie jak objadanie się, nadużywanie alkoholu, za długie spanie to poruszasz ten temat? Ja bym poruszył.
JG: Ja także.
DF: Dokładnie. Podstawą naszych relacji musi być szczerość. Wszyscy w moim życiu są otwarci, nie ma w naszych relacjach domysłów. Kiedy już dostrzeżemy te schematy, to musimy wiedzieć w jaki sposób o nich rozmawiać. Musimy pokazać, że się martwimy, a nie, że oskarżamy. Każdy nastolatek spełni przynajmniej pięć z dziewięciu kryteriów BPD, więc należy uważać podczas diagnozy, chociaż na własną rękę w ogóle nie powinno się tego robić. Nie sądzę, by powiedzenie do swojego dziecka lub partnera: “Czytałem o BPD i objawy, które przejawiasz się zgadzają” były dobrym pomysłem. Po pierwsze, nie należy definiować ludzi poprzez ich zaburzenia. Definiujemy w ten sposób ludzi z BPD i wielu z moich pacjentów siebie tak definiuje. Mówią: “Jestem BPD”. Moja pierwszą reakcją jest szok, lecz później pytam czy gdyby chorowali na raka mówiliby: “Jestem rakiem” zamiast “Mam raka”.
JG: W języku polskim też jest ta różnica.
DF: Odpowiadam: “Nie będziemy cię tak już definiować”. Może definiować cię imię lub konceptualizacja, którą wymyślimy. Jeśli definiujesz siebie jako BPD, to walczę z Tobą i BPD, ale jeżeli tworzymy wspólny front to BPD staje się fałszywym obrazem. Terapia zazwyczaj trwa sześć lat lub więcej, więc poznamy się bardzo dobrze, ale polepszy Ci się, pokonasz to, poprawisz swoje relacje. Po drodze będziesz musiał dokonać parę trudnych wyborów i pozbyć się tej “rodziny w głowie”, która jest toksyczna i ciągnie cię do dezadapcyjności. Najważniejsza jest rozmowa o tym, jak siebie definiować. Ich odpowiedź może ci się nie spodobać, ale nie definiuj kogoś przez ich zaburzenie. Powiedz, że coś cię martwi i chciałbyś to razem zbadać. Nie przyjmuję nowych pacjentów, ale prowadzę konsultację, podczas których rozmawiam również z parami. Oboje dostają zestaw dokumentów, który umożliwi mi ocenę. Partnerzy osób z BPD często dziwią się dlaczego muszą go wypełniać i chcą, żeby tylko osoba z zaburzeniem osobowości typu borderline to zrobiła. Wyjaśniam wtedy, że muszę poznać schematy i zidentyfikować spostrzeżenia na temat ich relacji. Muszę zapoznać się z pełnym obrazem. Jeśli partnerzy tylko mówią “Jeżeli mój partner zrobiłby to, to i to, to nasz związek byłby idealny.” Nie jest to prawdą, ponieważ związek działa w dwie strony. Dlatego uważam, że powinno się zwracać na to uwagę w pełen współczucia sposób, aby zgłębić i poprawić relację, aby się zbliżyć do tej osoby. Może cię posłuchają, a może nie. Zasiałeś plon i on wzrośnie, tylko nie tego samego dnia. Mogą potrzebować czasu, by to przemyśleć i zmierzyć się z “rodziną w głowie”. Uczysz się jak z nimi rozmawiać. Tak samo gdyby zadzwonił do ciebie lekarz i poprosił o przekazanie wiadomości o tym, że twój partner/dziecko ma raka. Brzmi to abstrakcyjnie, ale przyjmijmy, że coś takiego miało miejsce. Jak byś to zrobiła? Prawdopodobnie tak samo jak powinno się rozmawiać z osobą z BPD.
JG: Czy życie z osobą z zaburzeniem typu borderline jest możliwe? To jedno z tych kontrowersyjnych pytań, które nasi czytelnicy zadają bardzo często. Według mnie jest to możliwe, ale nie jest to łatwe. Należy przejść psychoedukację, zrozumieć, co się dzieje, sprawdzić, co najlepiej się sprawdza, wypracować swoje rozwiązania w praktyce. Jak, jako osoba bliska osoby z BPD, mogę ją wesprzeć? A co mogę zrobić dla siebie?
DF: Mam kanał na YouTube, na którym opowiadam o tym, co rodzice i partnerzy mogą zrobić. Po pierwsze, muszą zadbać o siebie. Brzmi to samolubnie, ale nie pomożesz nikomu dopóki nie zadbasz o siebie. Podobnie jest w samolocie. Najpierw musisz założyć maskę sobie, żeby nie zemdleć. Dopiero potem będziesz mogła założyć maskę komuś innemu.
Jak dbać o siebie? Może to być spacerowanie samemu, robienie czegoś bez osoby z BPD. Czy będzie to bardzo trudne? Tak, ponieważ niektóre osoby z BPD mają współwystępujące czynniki takie jak poczucie porzucenia, uczucie pustki, osamotnienia, które mogą w tej sytuacji zostać wyzwolone. Jednak możesz wyjaśnić im, że czasami potrzebujesz pospacerować samemu. Ich reakcja na to może być: “Ale wtedy mnie zostawisz albo zdradzisz”. W tej sytuacji możesz zaproponować zainstalowanie aplikacji, która pozwoliłaby im zobaczyć, że rzeczywiście idziesz na spacer, spędzić czas ze znajomymi czy samemu oglądasz film. Początki dla osób z BPD będą przerażające, ale z czasem się przyzwyczają i będzie to dla nich podstawa do zbudowania czegoś zdrowego w związku.
Ważne są również granice. Niektórzy uważają, że albo postawią na swoim albo nie w kwestii granic, a tak wcale nie jest. Są trzy rodzaje granic: sztywne, luźne i zdrowe. Sztywne granice nie zmieniają swojego położenia i są “wóz albo przewóz”. Jednak po zastosowaniu odpowiednio silnego nacisku zaczną pękać. Tak samo jest z związkiem. I wtedy albo związek się zakończy albo tkwi się w bardzo bolesnej i okrutnej relacji, w której nienawidzi się siebie nawzajem. Luźne granice są płynne. Mówisz jedno, ale tak naprawdę chodzi ci o coś innego. Nie ma spójności pomiędzy tym, co mówisz Ty, tym co mówi osoba z BPD i wszystkim pomiędzy. To tak jakbyś mówił drugiej osobie: “Nie ufam i nie mogę ci zaufać i mam ku temu powody”. Zdrowe granice są elastyczne, co nie oznacza, że to, co mówisz nie ma znaczenia. Oznacza to, że musisz być elastyczny w danym momencie. Czasami możesz potrzebować czasu dla siebie, ale twój partner z BPD może mieć gorszy dzień i naprawdę będzie cię potrzebował. To nie oznacza, że nigdy nie wyjdziesz na spacer czy z przyjaciółmi, po prostu w tym momencie musisz być elastyczny. Oboje musicie wiedzieć, że to zdrowe granice – nie sztywne i luźne – działają, ale należy o tym rozmawiać w związku. Czasami zmienianie granic jest przerażające. Nie wiesz jak twój partner na to zareaguje, nie wiesz co się wydarzy. Ich też to przeraża, ponieważ “rodzina w głowie” dochodzi do głosu.
JG: Porozmawiajmy przez chwilę o Twojej książce. Cieszę się, że wspomniałeś o swoim kanale na YouTube. Uwielbiam go. Jest kilka książek o osobowości borderline, więc powiedz nam, dla kogo jest przeznaczona Twoja książka? Kto może na tym skorzystać i jak? To świetna książka!
DF: Dziękuję bardzo! Wiele osób chciałoby ze mną pracować, ale nie przyjmuję nowych pacjentów, ponieważ mój najkrótszy czas z pacjentem to trzy lata, a najdłuższy to sześć lub więcej lat. Tak więc moja książka jest jak praca ze mną w gabinecie, jest moim podejściem do leczenia. Na początku identyfikujemy motywację, cechy BPD, a później zajmujemy się strukturą powierzchniową, czyli: co sprawia, że ci się nie powodzi, że nie otrzymujesz tego, czego chcesz. Osoby z BPD chcą tego samego, co my: przeprosin, akceptacji, zrozumienia, miłości, współczucia, zadośćuczynienia. Wszyscy tego potrzebujemy, ale oni w dezadapcyjny sposób. Naszym zadaniem jest nauczyć ich odpowiednich strategii, by sobie dobrze radzili. I o tym jest moja książka. O identyfikowaniu struktury powierzchniowej i zagłębieniu się w strukturze centralnej, co może być trudne i straszne. Jednak ważne jest zrozumienie, że „soczewki BPD” i uruchomienie postaw, takich jak na przykład poczucie porzucenia, będą zniekształcały potrzebę wyjścia na spacer. Poczucie porzucenia sprawia, że się frustrujesz, chcesz się skrzywdzić, odreagować. Jeżeli jednak jesteś tego świadomy, to zauważysz, że podstawy karmią strukturę centralną. Wielu z moich klientów chce mieć ze mną kontakt cały czas. Zwykłem myśleć, że chodzi im o darmową terapię. Jednak należy zrozumieć to inaczej -oni po prostu tego potrzebują. Schematy i rytuały są dla nich kluczowe, tak jak z małymi dziećmi. Książka zawiera w sobie to, jak pracować z pacjentami i jak im pomóc efektywnie sprawić, by ich życie było lepsze. Leczenie BPD to rozpoznawanie dezadaptacyjnych schematów i zmiana ich na adaptacyjne. Jeżeli potrafisz to zrobić to możesz wyleczyć BPD. Zajmuje to dużo czasu i jest ciężkie, ale jest to możliwe.
JG: Zakończmy nasze spotkanie z Doktorem Danielem Foxem, licencjonowanym psychologiem, nagradzanym autorem i międzynarodowym mówcą tą optymistyczną myślą. Proszę czuć się zaproszonym do Polski, kiedy pandemia się zakończy. Wspominał Pan o Australii i Stanach Zjednoczonych. Dlaczego nie Polska?
DF: Jeszcze nie zostałem zaproszony. Po zakończeniu pandemii zostałem zaproszony do Wielkiej Brytanii i Afryki Południowej.
JG: Robię to jako pierwsza? Niech czuje się Pan zaproszony.
DF: Ja i mój paszport jesteśmy gotowi.
JG: A Was zapraszam do zapoznania się z książką “The Borderline Personality Disorder Workbook” w oryginale lub w języku polskim “Borderline. Życie na krawędzi”, opublikowaną przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Dziękuję za poświęcony nam czas.
DF: Dziękuję.
Rozmowy w formie podcastu możesz wysłuchać na Spotify, YouTube i w Apple Podcasts:

Dr Daniel J. Fox – psycholog specjalizujący się w diagnozie i terapii zaburzeń osobowości. Pracuje w stanowym i federalnym systemie więziennictwa, wykłada na University of Houston oraz prowadzi prywatną praktykę, gdzie diagnozuje i leczy złożone psychopatologie i zaburzenia osobowości. Prowadził warsztaty i seminaria między innymi z zakresu etyki i zaburzeń osobowości, powiązań zaburzeń osobowości z przestępczością, terapii antyspołecznego, borderline, narcystycznego i histrionicznego zaburzenia osobowości, inteligencji emocjonalnej, wpływu narcystycznego zaburzenia osobowości na dzieci i partnera dotkniętej nim osoby czy ochrony zdrowia psychicznego w systemie więziennictwa. Opublikował wiele artykułów naukowych na te tematy, jest też autorem książek The clinician’s guide to diagnosis and treatment of personality disorders, The narcissistic personality disorder toolbox oraz Antisocial, borderline, narcissistic and histrionic workbook.

Joanna Gutral – psycholożka i certyfikowana psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, członek Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej oraz European Association for Behvioural and Cognitive Psychotherapy. Doktorantka Interdyscyplinarnej Szkoły Doktorskiej Uniwersytetu SWPS na wydziale psychologii, absolwentka całościowego szkolenia w Podyplomowej Szkole Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS pod kierownictwem dr Agnieszki Popiel i dr Ewy Pragłowskiej. Współzałożycielka i współtwórczyni Akcji Mam Terapeutę oraz portalu Zdrowa Głowa. Badawczo zajmuje się postrzeganiem siebie i innych w czasie. Jest laureatką nagrody im. Prof. Z. Pietrasińskiego, stypendystką i kierownikiem grantu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Prowadzi psychoterapię indywidualną osób dorosłych w Domu Rozwoju w Warszawie, swoją pracę poddaje regularnej superwizji. Prowadzi również zajęcia ze znienawidzonej przez większość studentów statystyki i metodologii oraz psychologii klinicznej. Miłośniczka teatru, wierna czytelniczka twórczości Irvina Yaloma i dumna posiadaczka psiego adopciaka imieniem Buba.
One Comment